Zapisz się do naszego newslettera

Zapisując się do newslettera jednoznacznie wyrażasz zgodę na Politykę prywatności

Najnowsze komentarze

  • Home
  • Góry
  • “Taterniczki. Miejsce kobiet jest na szczycie”

“Taterniczki. Miejsce kobiet jest na szczycie”

Książka pt.: „Taterniczki. Miejsce kobiet jest na szczycie” Agaty Komosy-Styczeń, wywołała wiele emocji i falę przeróżnych opinii. Ja również się tą pozycją literacką trochę rozczarowałam. Jednak uważam, że w dużej mierze ta publikacja została oceniona niesprawiedliwie.

Jest  parę kwestii, na które trzeba w szczególności zwrócić uwagę, dlatego podzielę ten wpis na kilka części:

Do kogo skierowana?

Ta publikacja, to dobra książka dla osób, które nie są szczególnie zaznajomione z historią podboju Tatr przez Panie. Osób, które nie znają zarówno sylwetek pierwszych taterniczek (autorka sięga do historii przedwojennych wspinaczek), jak i obecnych współczesnych wspinających się kobiet. Osoby mocno zagłębione w tematykę górską oraz szeroko interesujące się i śledzące losy kobiet wspinających się w Polsce na pewno będą czuły rozczarowanie i niedosyt. Książka bowiem dość pobieżnie dotyka kwestii historycznych i nie przedstawia wszystkich wartych wspomnienia kobiecych sylwetek.

Dla części czytelników będzie to nowa wiedza i dzięki tej książce szerzej poznają takie postaci, jak Zofia Radwańska-Paryska (pierwsza kobieta w TOPR), Zofia Bachleda, czy Ola Taistra. Będzie również kopalnią wiedzy nie tylko o taterniczkach, wspinaczkach, ale również o speleolożkach. Takie osoby zaznajomią się z historią pierwszych wspinających się kobiet w Polsce. Dowiedzą się, jak wyglądały kiedyś szkolenia, na czym się wspinano, jak zarabiano na sprzęt wspinaczkowy.

Dyskryminacja w środowisku wspinaczkowym – o co właściwie chodzi?

No właśnie, jeżeli jest jeszcze ktoś, kto o dziwo nie wiedział, że problem dyskryminacji, czy stereotypowego traktowania w górach był i niestety po dzień dzisiejszy wciąż jest, to ta książka będzie właśnie dla niego.

Problem dyskryminacji ze względu na płeć, czy stereotypowe traktowanie w środowisku wspinaczkowym pojawia się od początku historii wspinania i niestety – choć może w mniejszym stopniu – trwa do dziś. Jednak rozmawianie o tym w kuluarach, na festiwalach, czy w prywatnych rozmowach to jedno, a skupienie się wokół tego problemu na papierze i upublicznienie problemu to drugie.

Z książki w dość dosadny sposób wyłania się obraz środowiska często w szowinistyczny sposób traktującego kobiety chcące chodzić po górach i szlifować swoje umiejętności wspinaczkowe. Jeżeli ktoś ma jeszcze jakieś wątpliwości dotyczące tej kwestii, to tym bardziej powinien tę książkę przeczytać.

Plusy i Minusy:

Plusy:

To pierwsza książka, która ukazuje podejście do kobiet w środowisku wspinaczkowym. A co ważniejsze pokazuje problem oczami kobiet w tym światku uczestniczącym, które namacalnie mają na co dzień z różnym traktowaniem w górach do czynienia. Uważam, że problem ten pokazany jest w bardzo obiektywny sposób, na konkretnych przykładach i historiach z życia rozmówczyń. A ponadto szczerze i bez nadęcia. A co istotne książka Pani Komasy-Styczeń nie ma na celu krytyki i zaorania mężczyzn, a po prostu zwraca uwagę na problem umniejszania kobiecych sukcesów. Uzmysławia również, jak trudno było pierwszym kobietom w górach i przede wszystkim jak wiele wspaniałych kobiet wyznaczało nowe drogi i wpisało się w historię taternictwa.

Ogromnym plusem jest to, że w końcu ktoś poświecił wiele stron obecnym współczesnym kobietom, o których wciąż mało się mówi i pisze. Cała druga część książki poświęcona jest rozmową z dzisiejszymi wspinaczkami, również tymi, które nie pojawiły się w żadnej innej publikacji. A prawie wszystkie bohaterki książki są praktycznie nieobecne w mediach zarówno szerszego formatu, jak i środowiskowych. Część bohaterek znalazło się co prawda w publikacji Pana Mariusza Sepioło pt.: „Himalaistki” (Joanna Piotrowicz, Ewa Panejko-Pankiewicz, Agnieszka Bielecka), jednak nie widzę przeciwskazań, dlaczego nie miałyby pojawiać się w wielu innych publikacjach. Tak sam, jak powstawało mnóstwo książek o Wandzie Rutkiewicz, które ukazywały te same zdarzenia i historie.

Kolejnym plusem jest to, że książka została napisana przez kobietę i prowadzona jest z kobiecej perspektywy. Wreszcie!!! Takich kobiecych narracji bardzo brakuje.                             

Minusy:

Dla osób dobrze zaznajomionych z tematem górskim i wspinaczkowym książka może wydać się bardzo infantylna i zapewne będzie irytować wyjaśnieniami takich pojęć jak np.: „łojant”, czy El Cap. Pojawia się też dysonans, z jednej strony podstawowe pojęcia wspinaczkowe są w przypisach wytłumaczone, a z drugiej strony mniej oczywiste nazwy i miejsca są pozostawione bez adnotacji. Brakuje więc konsekwencji, albo książkę kierujemy do laika, albo do profesjonalisty.

Bardzo poważnym minusem jest brak bibliografii, choć autorka i wydawnictwo zapowiedzieli, że w kolejnym wydaniu już na pewno się pojawi. Rażące są też braki redakcyjne, ma się wręcz wrażenie, że książka nie została poddana żadnej korekcie, znajdujemy tu błędy nawet w takich pisowniach, jak np. ‘Broad Pick’.

Dużą niekonsekwencją autorki jest dobór bohaterek. Część kobiet, to bardziej wspinaczki sportowe albo himalaistki, a nie do końca taterniczki. A skoro himalaistki, to brakuje takich postaci, jak Kinga Baranowska, Ola Dzik, czy Tamara Styś-Załuska. Rozumiem, że część z nich mogła się nie zgodzić na rozmowę, jednak klucz doboru tak zróżnicowanych dziedzin wspinaczkowych, które uprawiają bohaterki jest dla mnie niezrozumiały. Trochę, jakby napisana bez pomysłu.

Podtytuł książki “Miejsce kobiet jest na szczycie” również wydawać by się mogło nieodpowiednie. Jednak, gdy wróci się do genezy tego hasła (stworzonego przez Arlene Blum – kierowniczki pierwszej czysto kobiecej wyprawy na Annapurne) i weźmie się pod uwagę kontekst, w którym je stworzono, to nabiera ono innego znaczenia. Nie jest więc to do końca minus.

Czy warta przeczytania?

Odczuwam głęboki ambaras: czy polecać coś, co nie do końca jest dobre…

Choć bardzo cieszy, że powstają takie książki (a nie kolejna książka o Kukuczce, czy Wielickim), to jednak pozostaje wielki niesmak, że nie jest do nich przywiązywana należyta uwaga, dbałość o redakcję i korektę, głębsze zgłębienie tematu. W końcu kobiety piszą o kobietach.

To nie będzie dobra pozycja dla osób mocno zaznajomionych z tematem taternictwa, ale będzie niezwykłym kompendium wiedzy dla osób, które do tej pory nie słyszały o Zofii Steckiej, czy Izabelli Luty. A oprócz faktów historycznych dowiedzą się, jak kobiety były traktowane, jak często musiały walczyć o swoje prawa.

To ważna i potrzebna książka. Część historii i postaci znamy z innych książek, ale autorka daje tutaj również głos kobietom, którym dotychczas nikt inny głosu nie dał. 

Mogę tylko  wyrazić wielki żal, że nie wszystkie Panie – taterniczki i wspinaczki – zsolidaryzowały się i nie zdecydowały się podzielić swoimi historiami i doświadczeniami…

Uważam, że książka nadają się na początek przygody z historią kobiecego wspinania. Jednak niekoniecznie usatysfakcjonuje osoby chcące bardziej zagłębić się w kluczowe wydarzenia kobiecego taternictwa. 

Dodaj komentarz