Jak przypadkiem i nieoczekiwanie można spełnić swoje marzenia…
Z góry zaznaczam, że nie należę do osób, które namiętnie biorą udział w konkursach, wysyłają kupony, zdrapki i inne ‘lotki’. 😉 A wręcz przeciwnie, naprawdę bardzo rzadko zdarza mi się brać udział w konkursach i loteriach. Podchodzę do tematu z dużym dystansem, po prostu nie wierzę w cuda i wielkie wygrane…
A skoro nie gram, to też nigdy nic nie wygrałam… Poprawka – nigdy wcześniej, bo ten jeden jedyny raz nie dość, że wygrałam, to jeszcze spełnię swoje nie wobrażalne marzenia i zdobędę olbrzymie górskie doświadczenie…
Zaczęło się prozaicznie…
Będąc w Taterniku i kupując nowe buty do wspinaczki, przy kasie zobaczyłam kartkę firmy Salewa z kuponem do wysłania… A ponieważ już co nieco słyszałam i widziałam w internecie na temat base camp’u SALEWA GET VERTICAL, który co roku organizowany jest w Alpach, postanowiłam zabrać kupon…
Najpierw rzuciłam kupon w kąt, nie wierząc, że w ogóle jest sens w jakikolwiek sposób się w to angażować…
Jednak po kolejnej reklamie, którą zobaczyłam w górskim magazynie ‘Góry’ (tak zadziałał na mnie marketing), odnalazłam kupon i postanowiłam zarejestrować się na stronie Salewy. A co tam, raz się żyje! Nic mnie to przecież nie kosztuje itp. 😉
Nie do końca rozumiałam o co chodzi w 4 różnych base campach, choć angielski ogarniam w stopniu średnio-zaawansowanym 😉 więc formularz wypełniałam bardziej intuicyjnie, a nawet na chybił trafił, oczywiście wpisując kod z kartki.
Z tego co zrozumiałam, to owszem zapisałam się na base camp, ale niestety nic nie wygrałam. Oczywiście jasne było, że bez wygranej nie wezmę udziału w szkoleniu, ponieważ mnie na to po prostu nie stać.
Szybko więc zapomniałam o całej sprawie, z myślą, że jak zwykle znowu się nie udało i już więcej nigdy nie wezmę udziału w żadnych totolotkach, konkursach oraz innych zabiegających o moje dane osobowe akcjach.
Minęły 2 miesiące, kiedy zadzwonił do mnie telefon z zagranicy, z ciekawości odebrałam, okazuje się, że mówi do mnie jakiś Roberto z Włoch – zna moje imię i nazwisko – więc zaczynam brać sprawę poważnie… Roberto pyta się mnie, czy przyjmuję nagrodę i biorę udział w SALEWA get vertical Alpine Climbing Base camp Experience in Val D’Isere, ponieważ wysłali mi maila, na którego nie odpowiedziałam, a ostateczny termin potwierdzenia udziału jest dzisiaj… Zamarłam… Bo człowiek głupi, nie czyta wszystkich maili, niektóre przeoczy, niektóre potraktuje jako spam i jestem idealnym przykładem na to, że przez bezmyślność straciłabym możliwość przeżycia jednej z największych przygód życia… Maila oczywiście, że dostałam kilka dni wcześniej, ale w natłoku spraw i braku należytego skupienia potraktowałam go jako spam… Na szczęście Roberto okazał się bardzo wyrozumiały i dał mi jeszcze 2 dni na dopełnienie wszystkich formalności i wysłanie ostatecznego zgłoszenia. 😀
Tym o to sposobem zostałam uczestnikiem jednego z najlepszych szkoleń wspinaczkowych na świecie!!! Nie dość, że mam zagwarantowany pobyt, wyżywienie, transporty oraz zajęcia z profesjonalnymi instruktorami Salewy w samych Alpach, to jeszcze otrzymuję sprzęt i ubiór od stóp do głów firmy Salewa na własność! Firmy, z której ubrań korzystam już od lat i jestem z nich bardzo zadowolona. Ale to jeszcze nie wszystko!!! Emocje sięgają zenitu! Mogę zabrać ze sobą osobę towarzyszącą, która jest na podobnym poziomie wspinaczkowym i ona również ma to wszystko zapewnione!!! Czyż życie nie jest piękne?! 😉
Jak widać, czasem warto brać udział w większych, czy mniejszych konkursach i nie rezygnować z wiary w wygraną, cuda się zdarzają i wygrane również! Jest to oczywiście loteria, ale czy życie samo sobie nie jest loterią?
Czasami wystarczy dołożyć minimalnych starań, aby pomóc sobie spełnić marzenia!!! 😀
Najnowsze komentarze